Wiosna idzie!
Winter is coming to hasło, które mroziło krew w żyłach mieszkańców północy Westeros w Grze O Tron. Wieszczyło nadchodzące ciężkie czasy. Analogicznie na grupach dla dostawców jedzenia na Facebooku rozbrzmiewają ostatnio złowieszczo posty w stylu „a poza tym wiosna idzie”. Tak to już jest w tej branży, że gdy większość społeczeństwa wyczekuje z utęsknieniem ciepełka, Ci którzy w kurierce przepracowali chociażby rok, doskonale wiedzą, że już wkrótce przez parę miesięcy zarobki będą zdecydowanie mniejsze.
Mechanizm jest prosty.
Gdy jest cieplej, ludzie chętniej wychodzą z domu. Chętnie zjedzą coś na mieście, przejdą się na spacer do restauracji, czy też wyskoczą do pobliskiej knajpy na przerwie obiadowej. Kiedy na dworze jest plucha, albo mróz, chęć na kulinarne wycieczki jest dużo mniejsza. Lepiej zamówić coś do domu, czy też do biura. Nadchodząca wiosna, a w dalszej perspektywie lato, oczywiście skutkować będą globalnie sporo mniejszą liczbą wykonanych przez kurierów z aplikacji dostaw.
Problem ma jednak również drugą przyczynę. Nie tylko klienci wyjdą z domów gdy pogoda zrobi się przyjemniejsza. Również liczba kurierów na ulicy znacząco się zwiększy. Nie każdy dostawca jedzenia to hardcorowiec, który będzie zasuwał na rowerze, albo skuterze przy minus dziesięciu stopniach Celsjusza. Mało kto lubi moknąć w zimnym deszczu. Nie każdy w końcu traktuje dostarczanie jedzenia jako swoją podstawową pracę. Dla wielu jest to tylko opcja na dorobienie sobie parę gorszy do pensji, albo do pożytecznego wykorzystania wolnego czasu po uczelni, czy też po szkole. Dla tej grupy pogoda ma istotne znaczenie. Jeśli jest kiepsko, to szkoda zachodu – zostaję w domu. Jeśli ładnie? Super, pośmigam z żarciem po mieście. Wiosna idzie, a z nią wracają Ci, którzy pochowali rowery i skutery na zimę.
Mamy więc jasną sytuację.
Wraz z lepszą pogodą, z jednej strony zamówień jest coraz mniej, z drugiej zaś chętnych do ich dostarczania coraz więcej. Wzrost podaży kurierów zbiega się w czasie z malejącym popytem na ich usługi. Branża aplikacji do zamawiania jedzenia jest zapewne jedną z najbardziej kapitalistycznych przestrzeni w gospodarczej rzeczywistości dzisiejszego świata. W zdecydowanej większości aplikacji kurierzy zarabiają pieniądze wyłącznie za konkretnie wykonane zlecenia. Jeśli zlecenia nie ma… pracujesz za darmo. Firmy rzadko oferują jakąkolwiek stawkę godzinową, a większość tych, które się na to decydują, reglamentują ten przywilej.
Nic dziwnego.
Prawda jest taka, że firma obsługująca aplikacje chce i może płacić kurierom dokładnie takie kwoty, jakie zagwarantują jej dostateczną liczbę dostępnych dostawców na ulicach. Dostateczną do tego, aby płynnie realizować otrzymane od klientów zamówienia. Jeśli więc zamówień jest coraz mniej, a kurierów chętnych dostarczać jedzenie coraz więcej, efekt może być tylko jeden. Oczywiście coraz niższe wynagrodzenie za wykonywane dostawy. Czy będzie to niższa stawka za dostawę, czy mniejsze bonusy, czy też w końcu niższe stawki godzinowe – na końcu to kurierzy zarobią mniej. Mimo, że do wiosny zostało jeszcze kilka chwil, już teraz na Uberze questy (bonusy za określoną liczbę dostaw), są mniej atrakcyjne niż były miesiąc, czy dwa temu. Już teraz Wolt obniżył nieco stawki za dostawę. Stuart natomiast zmniejszył w Warszawie stawkę godzinową i daje mniejsze niż wcześniej mnożniki. Zapewne w większości pozostałych aplikacji efekty nadchodzącej wiosny również są już odczuwalne.
Żeby nie było nieporozumień! Nie mam do tych firm pretensji. Biznes jest biznes i przecież zadowolenie z zarobków kuriera, nie jest tego biznesu istotą. Nikt nie będzie nam dopłacał, jeśli sam zarabia w tym gorszym czasie mniej.
Wiosna idzie, ale jest jednak promyk nadziei.
Być może jednak zarobki kurierów w sezonie „ciepłym” nie spadną tym razem aż tak znacząco, jak w latach poprzednich? Są ku temu pewne przesłanki.
Duża inflacja sprawia, że trudno sobie wyobrazić, żebyśmy byli skłonni jeździć na stawkach z ciepłych miesięcy zeszłego roku. Te same dwadzieścia parę złotych na godzinę, które przy odrobinie szczęścia mogliśmy zarabiać w ciepłym okresie zeszłego roku, teraz „ważą” znacznie mniej. Być może więc przy kolejnych zmniejszeniach stawek, kurierzy postanowią zostać jednak w domu, czy nawet poszukać innego zajęcia. Oczywiście nie namawiam Was do jakiś akcji protestacyjnych. W nich kurierzy, nie mający przecież w Polsce związków zawodowych, są skazani na porażkę (co udowodniła sytuacja z Glovo w zeszłym roku). Ewentualny odpływ kurierów w razie znaczącego obniżania przychodów jest tylko moim przypuszczeniem. Być może jak zwykle skulimy tylko uszy i ponarzekamy sobie na Facebooku.
Miniony rok charakteryzował się dynamicznymi zmianami w branży dostaw.
Kolejne aplikacje docierały do kolejnych miast, a także rozszerzały strefy. Najciekawsza w perspektywie nadchodzącego roku wydaje się ekspansja Stuarta, który dociera po malutku do dużych miast w naszym kraju. Pamiętajmy, że jest to czołowa firma w branży na tak potężnym rynku, jakim jest Francja. Na pewno mają spore możliwości. Skądinąd do Polski wchodzą jak dotąd bardzo ostrożnie. Po drugie, w zeszłym roku pojawiła się nowa w naszych warunkach forma dostaw, która bez wątpienia przejęła całkiem sporo działających dotąd dostawców jedzenia, jak i potencjalnych nowych rekrutów. Mam tu na myśli dostawy zakupów z dark stores i firmy takie jak JOKR, JUSH, czy Lisek. Stosunek aktywnych kurierów do ilości zamówień, nie musi więc znowu być dla nas aż tak niekorzystny.
Łączenie aplikacji
Kolejnym zjawiskiem, które przybrało na sile w ubiegłym roku, a które wpływa na całą branżę jest fakt, że coraz większa liczba najbardziej aktywnych kurierów, łączy dwie a nawet trzy różne aplikacje. Ta sytuacja zmusza firmy zarządzające aplikacjami do coraz większej elastyczności wobec kurierów. Aby nie tracić zupełnie kurierów, próbują przystosować się tak, aby ich apka dała się łączyć z innymi. Najlepszym przykładem jest rezygnowanie przez większość aplikacji z wymogu używania sprzętu z ich logo. Skoro więc mają świadomość, że będziemy używać w tym samym czasie także innych aplikacji, muszą w jakiś sposób przekonać nas, żebyśmy mimo wszystko skoncentrowali się głównie na ich, a nie innych dostawach. Jak mogą to zrobić? Oczywiście poprzez odpowiednią motywację finansową i dobry dostęp do zleceń.
Odpływ kurierów z Indii?
Zauważyłem też w ostatnim czasie, że znacząco – przynajmniej w Warszawie – spadł odsetek kurierów z Indii i Pakistanu. Kiedy ponad dwa lata temu obsługiwałem zlecenia Ubera w restauracji, stanowili oni przytłaczającą większość dostawców przyjeżdżających po nasze obiady. Dość powiedzieć, że przez ładnych parę miesięcy był dosłownie jeden Polak, który w miarę regularnie do nas trafiał. Od roku sam jestem dostawcą i odnoszę wrażenie, że z każdym miesiącem proporcje kurierów pochodzących z półwyspu indyjskiego do reszty, systematycznie się wyrównują. Być może nawet zaczynają być Oni po mału mniejszością.
Kto wie czy Polska, w obliczu rosnących kosztów życia, przestała być dla nich atrakcyjnym miejscem? Czy z jakiś względów nie pojawiły się większe problemy z wizami? Jak opisywała swego czasu prasa, wielu z nich dostawało wizy jako studenci grubymi nićmi szytych uczelni. O sprawie przeczytacie na przykład TU. Możliwe, że ten proceder został po prostu ukrócony. Być może oczywiście moje wrażenie jest zupełnie błędne – do żadnych statystyk na ten temat ostatecznie nie dotarłem.
Jaka więc będzie ta wiosna?
Nie łudziłbym się, że nie odczujemy ciepłej pory w naszych zarobkach. Okres wiosna-lato zawsze będzie gorszy niż jesień-zima. Są jednak przesłanki aby mieć nadzieję, że firmy dla których wozimy jedzenie, nie będą mogły sobie pozwolić na zejście do stawek podstawowych, jak w zeszłym roku. Zmiany, które nastąpiły na przestrzeni ostatnich miesięcy zapewne zmuszą aplikacje do konkurowania o nasze względy.
My jako kurierzy też powinniśmy się dostosowywać do sytuacji i o odpowiednią liczbę zleceń zadbać instalując więcej niż jedną apkę, a także odpowiednio dobierając miejsca, w których będziemy jeździć.
PS. oczywiście cały ten felieton może stracić na aktualności w przypadku drastycznej eskalacji konfliktu rosyjsko-ukraińskiego. W takim przypadku do Polski trafi zapewne ogromna liczba uchodźców z Ukrainy. Nie ma chyba branży, w której będzie im łatwiej szybko zarobić na ten dosłownie kawałek chleba, niż nasza.
PS2. Wiem, że może czas wypuszczenia tego felietonu jest niekoniecznie najlepszy. Wszyscy odczuwamy teraz znaczący spadek liczby zamówień. Chciałbym Was jednak uspokoić. Za tydzień, może dwa zamówienia wrócą. Podczas 12 lat bycia menadżerem w knajpie, nauczyłem się że przełom stycznia i lutego zawsze jest okresem z małym ruchem w gastronomii. Tak już po prostu jest – co roku.
Jeśli moje teksty pomogły Ci, albo po prostu uważasz je za wartościowe, możesz wesprzeć mnie za pomocą powyższego guzika:)
I po cholerę dajesz ten swój kod polecający? Przecież nowi kurierzy zabierają ci zamówienia oO
Poradzę sobie:) Czy z moim kodem, czy bez niego, kto będzie chciał to się zapisze.
Część .
Bardzo fajny artykuł .
To że zamówień będzie mniej to każdy wie taka branża . Tak jak wspomniałeś , nie może to być praca podstawowa a dodatkowa do domowego budżetu . Pozdrawiam