Zbliża się koniec września. Jesteśmy więc dokładnie w tym momencie, w którym zarobki dostawców na aplikacjach, znów staną się na kilka miesięcy sensowne. Pierwsze ruchy ze strony niektórych platform wskazują, że jest szansa na powtórkę z rekordowej końcówki ubiegłego roku. Co ciekawe jeszcze kilka tygodni temu miałem co do tej kwestii spore obawy.
Kiedy po raz pierwszy zabierałem się za ten felieton na przełomie sierpnia i września, sprawy wyglądały nieciekawie. Poprzednie pół roku brutalnie zweryfikowały moje nadzieje, że w branży w końcu nastąpi korzystny dla nas przełom. Od końca marca zamówień dla kurierów było bardzo, bardzo mało. Dodatkowo rozkładały się one dość zaskakująco i nieprzewidywalnie. Jednego dnia kursy wpadały na jednej apce, a na innych była cisza, następnego dnia było odwrotnie. Godziny dawniej dobre, zaskakiwały kompletną plażą. Nie znając przyczyn takiego stanu rzeczy, postanowiłem wstrzymać się z tym tekstem.
Teraz dalej nie mam pewności czemu te wszystkie przewidywalne dotąd kwestie, w tym roku były jednak dziwne. Ostatnie dni na delivery, dają jednak możliwość pobawienia się trochę we wróżkę i próby przewidzenia co czeka nas do końca roku.
Wędkarzy trzech.
Już za kilka tygodni zamówień będzie więcej niż aktywnych kurierów. Znajdziemy się więc w sytuacji, w której to aplikacje będą musiały powalczyć o nasze względy. Naszą branżę będzie można porównać do stawu, na którym trzech wędkarzy (Wolt, Bolt i Uber) będą się starali łowić ryby (nas kurierów). Oczywiście wędkarzy jest pięciu, w porywach do sześciu (jeszcze Glovo, Pyszne i Stuart). W związku z tym, że sam jeżdżę tylko na appkach offslotowych, to i o nich piszę. Inna sprawa, że to właśnie te trzy appki konkurują o tych samych kurierów. Tych którzy nie chcą jeździć na grafikach. Mamy więc okres przygotowawczy do wielkich łowów i już jasno widać, że każdy z tych wędkarzy przyjął inną strategię.
Przezorny Uber.
Uber Eats jest tym wędkarzem, który zanim jeszcze zaczną się łowy, już przygotowuje sobie grunt. Na stanowisku do łowienia Ubera już od trzech tygodni sypana jest coraz lepsza przynęta. Najpierw świetne mnożniki, które – jak sprawdziłem – równały się już z takimi, jakie dostaliśmy w minionym roku pod koniec listopada. Później powrót do questów i to od razu na fajnym poziomie dającym – po wykonaniu progu – co najmniej 2 zł netto do każdego kursu. Od minionego piątku natomiast weszły jeszcze wyższe mnożniki. Obecnie są one już wyższe niż w jakimkolwiek momencie 2023. Oczywiście miejscowo i sporadycznie zdarzało się w najgorętszym okresie, że mnożniki bywały większe (zdaje się miejscami do x1,7). Patrząc jednak na to przez pryzmat moich tabelek BUWoS, analizujących Centrum Warszawy, takich poziomów jeszcze nie było.
W zasadzie odkąd prowadzę tego bloga pisałem Wam, że naszą branżą rządzi prosty schemat. Aplikacje płacą nam dokładnie tyle ile muszą, żeby zapewnić sobie płynność realizacji dostaw. Pisząc jednak ten tekst zwróciłem uwagę, że po prawdzie zasada ta od jakiegoś czasu nie jest już do końca aktualna. Mniej więcej dwa lata temu Uber Eats zaczął płacić więcej, niż teoretycznie by musiał. Już poprzedniego lata mnożniki utrzymywały się na przyzwoitym poziomie aż do sierpnia. We wrześniu natomiast zaczęły szybko rosnąć i dodatkowo zostały wzmocnione questami. Od początku tego roku mnożniki wyglądają na Uberze jeszcze lepiej, a quest zniknął w Warszawie tylko na sierpień. Uber dba więc o to, żeby cały czas wyróżniać się dobrymi stawkami i być preferowaną przez dostawców appką.
„Jakoś to będzie” Wolt
Ze schematu, o którym pisałem wyłamał się też (mniej więcej na początku ubiegłego roku) Wolt. Niebieska appka (a po prawdzie to jej nowi właściciele z DoorDash) poszli jednak w przeciwnym kierunku. Zamiast tradycyjnie zaproponować kurierom dobre stawki na zimę, oczekiwali że będziemy jeździć po stawkach mniej więcej takich jak latem. Żeby nieco ukryć swoją nieatrakcyjną ofertę, postanowili dodatkowo utajnić obowiązujące stawki. Czyniono zresztą różne pozorowane działania, w których chcieli nam zamydlić oczy. Stwarzać pozory, że jest lepiej niż w rzeczywistości. Takie działania oczywiście mają jednak „krótką datę ważności”. Kurierzy potrafią lepiej liczyć niż się Woltowi wydaje i szybko mogliśmy się zorientować, że kolejne zmiany w tej platformie wiązały się z kolejnymi stratami po naszej stronie.
Jednym z takich działań było zaproszenie grupy kurierów, abyśmy mogli podzielić się naszymi pomysłami, odnośnie tego jak Wolt mógłby poprzesuwać środki, żeby system wynagrodzeń był dla nas bardziej atrakcyjny. Nie będę już wracał do przebiegu tego spotkania. De facto wszystko co tam zaproponowaliśmy obróciło się w większym lub mniejszym stopniu przeciwko nam. Z perspektywy czasu istotne pozostaje już tylko jedno stwierdzenie, które tam padło. Nie mamy co liczyć na to, że Wolt będzie przeznaczał większe środki na nasze wynagrodzenia.
Na Wolcie stawki są z grubsza podobne przez cały rok.
Latem kiedy brakowało w tym roku kursów, jak chyba nigdy dotąd, a pogoda była niemal non stop słoneczna, Wolt z pewnością mógł być zadowolony. Kurierzy nie chcąc siedzieć na ławce i tak wozili ich zamówienia za przysłowiową miskę ryżu. Wkrótce jednak – wraz z pogorszeniem pogody – dział operacyjny niebieskiej appki znów będzie musiał sobie rwać włosy z głowy. Jaki mają na chwilę obecną pomysł na przetrwanie najgorętszego okresu w roku? W sumie bez zaskoczenia – po prostu wznowili rekrutację.
Wracając więc do naszego stawu Wolt jawi się jako ten wędkarz, który żeby mieć co łowić wpuszcza do stawu dodatkowe ryby. Oczywistym jednak jest, że skoro zarzuca wędkę z chlebową kulką na haczyku, to prędzej czy później efekt będzie taki, że nie tylko stare ryby nie będą do niego zaglądać, ale też te nowe zaczną pływać tam, gdzie przynęta jest lepsza.
Na wariackich papierach?
Po prawdzie o tym co działo się przez ostatnie 12 miesięcy w Bolt Food powinno się napisać oddzielny artykuł. Postaram się jednak w jakiś względnie skondensowany sposób opisać to tutaj. Dawniej Bolt był uważany za raczej mało atrakcyjną platformę. Zamówień mało, stawki też nie powalały. Mniej więcej w połowie ubiegłego roku, krok po kroku estońska firma działała w stronę uatrakcyjnienia swojej oferty dla kurierów. Między innymi podjęli rękawicę Ubera i starali mu się dorównać stawkami i bonusami w najgorętszym okresie roku. W styczniu 2024 poszli jeszcze o krok dalej. Kiedy inne platformy stopniowo pogarszały już swoją ofertę, Bolt wprowadził płatny dojazd do restauracji, nie zmniejszając przy tym za bardzo mnożników. Nagle okazało się, że estońska firma miała dla kurierów zdecydowanie najlepsze warunki ze wszystkich aplikacji.
Idylla nie trwała jednak długo. W kwietniu Bolt ni z tąd ni z owąd. Obniżył stawki bazowe i kilometrówkę w swojej aplikacji. Co gorsza nie raczył o tym poinformować kurierów, licząc chyba, że sami tego nie zauważymy. Przy jednoczesnym obniżeniu mnożników – z dnia na dzień – Bolt Food wrócił na swoje dawne miejsce, apki na którą nie bardzo chce się już tracić czas. Warto jednak zauważyć, że mimo słabych warunków finansowych, kurierom wcale nie zaczęło wpadać więcej kursów. Czy firma popadła w taki kryzys, że nie za bardzo potrzebowała już wielu kurierów? A może na przykład jakaś grupa dostawców jeździ na innych warunkach niż my i Bolt był spokojny, że latem sobie poradzi wyłącznie ich siłami? Mam pewne podstawy, żeby sądzić, że ta druga odpowiedź jest właściwa. Mam podstawy żeby sądzić, że robi tak nie tylko Bolt… Ale o tym w przyszłości.
Dynamiczne mnożniki Bolt food.
Teraz jednak nadchodzi jesień, a propozycja Bolta poprawia się co prawda miejscami, ale powiedzmy sobie w dość umiarkowany sposób. W tym miejscu należy poruszyć temat mnożników na Bolt. Już w okolicach tego czasu kiedy zmniejszono nam bazę i kilometrówkę, ogłoszono również wprowadzanie „dynamicznych mnożników”. Jest to po prostu czasowe podniesienie mnożnika w całym mieście. Czas ten nie jest określony. Może trwać nawet tylko 5-10 minut, ale może też dłużej. Jako ciekawostkę dodam, że samo określenie „dynamicznych mnożników” użyłem w swoim tekście o mnożnikach mniej więcej miesiąc wcześniej. Te boltowe różnią się jednak znacząco od tego co sam proponowałem dla hipotetycznej idealnej aplikacji. U mnie istotą dynamicznych mnożników miało być raczej sterowanie przepływu kurierów na terenie miasta. W Bolt ideą jest po prostu zachęcenie kurierów do logowania się i brania zamówień wtedy, gdy zaproponowane wcześniej mnożniki okazały się za mało atrakcyjne.
Jest to ewidentnie sposób optymalizacji wydatków na kurierów. Bolt ustala więc sobie minimalną sensowną ich zdaniem stawkę dla danej dzielnicy i godziny, a potem jeśli – na skalę miasta – jest to potrzebne podnosi ją. Działa w myśl zasady skoro nie jest to konieczne, to po co przepłacać? Nie da się ukryć, że brzmi to logicznie, czy sprawdzi się jednak w listopadzie i grudniu, a także w te dni gdy pogoda nie dopisze? Obawiam się, że nie.
Bolt jest więc w naszym stawie wędkarzem, który najchętniej łowiłby na pusty haczyk. Jest w tej chęci na tyle zdeterminowany, że rzeczywiście takie próby podejmuje. Niemniej jednak, kiedy ryby nie biorą, gotowy jest coś tam zanęcić. Czasem nawet sięgnie głębiej do kieszeni i da coś lepszego niż woltowe kulki z chleba.
Jaki koniec roku nas czeka?
Dość szybka reakcja Ubera wskazuje, że platoforma ta nie zamierza przynajmniej na razie oglądać się na konkurencję. Warunki już teraz są super. W konsekwencji oczywiście kurierzy rzucają się na ich kursy jak na gorące bułeczki To natomiast skutkuje ciągle niewystarczającą liczbą zleceń, żeby można było do samego Ubera się ograniczyć (tak samo było z Bolt Food na początku roku). Warto tu jednak zauważyć, że w tym roku wystarczy już nawet lekko pochmurny dzień, nawet bez deszczu i od razu tych kursów – dla poszczególnych kurierów – robi się więcej. Jacyś wrażliwi się chyba ostatnio zrobiliśmy 😛
Rekordowe zarobki z końcówki ubiegłego roku nie wynikały jednak wyłącznie z dobrych mnożników. W dużej mierze były efektem potężnych questów na Uberze i fajnych bonusów na Bolcie. Dużo więc zależy od tego, jaką strategię na najbliższe miesiące przyjmie estońska firma. Gdyby znów postanowiła walczyć z Uberem o naszą atencję, wówczas bez wątpienia nasza najbliższa przyszłość rysuje się w fajnych kolorach. Jeśli jednak konsekwentnie będzie dawał tylko tyle ile musi, może już tak fajnie nie być. Oczywiście też, mimo że Glovo nie jest aplikacją, o której tu często piszę, ich postawa też będzie miała znaczenie. Co prawda w żółtej apce są grafiki, to jednak są one dość elastyczne. Mimo, że kurierzy najczęściej łączą ze sobą Ubera, Wolta i Bolta, to jednak dostawcy Glovo też czasem posiłkują się tymi appkami
Pozostaje na koniec opcja, że Uber po prostu dalej będzie robił swoje, zupełnie niezależnie od postawy konkurencji i przynajmniej na tej platformie zarobki będą super.
Jeśli moje teksty pomogły Ci, albo po prostu uważasz je za wartościowe, możesz wesprzeć mnie za pomocą powyższego guzika:)